Polecany post

Spis recenzji...

czyli porządek musi być! Jak już człowiek dłużej, niż rok prowadzi bloga, to może pogubić się, o jakiej książce pisał, a o jakiej nie.  Pos...

sobota, 29 czerwca 2013

Frywolitki






Małgorzatę Musierowicz, a właściwie jej książki
znam od dziecka. Nie pamiętam, ile miałam lat, gdy natrafiłam na "Jeżycjadę". Jeżycjadą, dziejami rodziny Borejko byłam zachwycona. Do tej pory z przyjemnością do niej wracam. Teraz czekam na "Wnuczkę do orzechów". 

Później natknęłam się na inne książki. Zobaczyłam "Frywolitki". Wzięłam do ręki i odłożyłam. Nie wiem, czemu. W tym roku postanowiłam dać "Frywolitkom szansę". Przeczytałam trzy tomy. Nie żałuję.

O czym są "Frywolitki"? Zabrzmi to banalnie, ale o książkach. O książkach, po które warto sięgnąć. Pojawiają się tu takie nazwiska jak J. Austen, A. Lindgren Z. Raszewski, O. Pavel. Szereg publikacji, po które warto sięgnąć. Wielu spośród autorów pojawia się w "Jeżycjadzie". Ida czyta J. Austen, Aniela sięga po "Krótką historię Teatru Polskiego" autorstwa Raszewskiego.
Pewnie nie przeczytam wszystkich książek rekomendowanych przez panią Musierowicz. Ale cieszę się, że mogłam poznać opinię osoby znającej się na literaturze, oczytanej 100 razy bardziej ode mnie.

Jak już pisałam - Frywolitki są o książkach. Ale nie tylko o książkach.
O telewizji, która co prawda rzadko - ale bywa obecna w życiu Małgorzaty Musierowicz.
O szkole i edukacji. O podręcznikach szkolnych. O dzieciach mających problemy szkolne, np. dyslektykach. Szkoły nie są przystosowane do potrzeb takich uczniów. Podobnie jak autorka uważam, że klasy powinny być nieliczne, Ideał - klasa dziesięcioosobowa!!! Pojawia się też motyw przeklinających małych dzieci - jeden z felietonów poświęcony sjest temu problemowi.
W wyniku różnych reform edukacji plastykę i muzykę połączono w jeden przedmiot "sztuka". M. Musierowicz krytycznie odnosi się do tego.

W felietonach jest mowa o ogrodzie, kwiatach. W szczególności o różach.
Wreszcie kilka felietonów poświęconych jest muzyce Mozarta.We Frywolitkach 3 pojawia sie motyw Mozarta i Salieri'ego. Muzyka, ogród - te motywy również są obecne w "Jeżycjadzie".



Pojawiają się także kadry z życia pani Musierowicz autorka kilka razy wspomina o swojej córce Emilce. Dzieli się z nami radością spowodowaną narodzinami wnuka. Z tyłu Frywolitek 2 i Frywolitek 3 zamieszczone są zdjęcia M. Musierowicz z wnukiem.

Frywolitki2

Frywolitki3

Na uwagę zasługuje trzecia część "Frywolitek". Każda Frywolitka ma swój tytuł, co - przynajmniej według mnie - jest plusem książki.

Frywolitki to obserwacja otaczającego świata, młodych ludzi. Niektórzy z nich mieli okazję odwiedzić Autorkę. Niektórych Autorka obserwowała np a autobusie.
Pierwszy tom "Frywolitek" otwiera taki dialog:

M. Musierowicz jedzie tramwajem przez Poznań i przysłuchuje się rozmowom pasażerów. Rozmawia dwoje młodych ludzi. Dziewczyna streszcza chłopakowi odcinek "Dynastii", on jest średnio zainteresowany. Dziewczyna czując, że konwersacja kona wykrzykuje:
"A wiesz?! - Ostatnio przeczytałam książkę!!!
 [chłopak] - Dlaczego?" (Frywolitki 1 s. 6)
Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Takie same refleksje można mieć oglądając np Koło Fortuny i uczestników zgadujących hasło z kategorii "cytat" - np. "Jeż był w ogródku, jeż witał się z gąską" (Frywolitki 1 s. 7).

Dzięki Lekturze "Frywolitek" mogłam lepiej poznać autorkę. Plusem są krótkie kadry z życia jej rodziny. Są to krótkie zdania, wtrącenia o córce zdającej maturę, synu kończącym ósma klasę. Reportaż z wycieczki odbytej z córką. Parę zdań o mamie Zofii. Dzięki temu autorka staje się bliższa.

Felietony przeczytałam praktycznie za jednym zamachem. Musiałam. Książki wypożyczyłam z biblioteki. Ostatni tom przeczytałam w domu rodziców Lili. Dużo lepiej jest jednak dawkować je sobie. Jeden felieton dziennie. Jeśli ktoś szuka ciekawej książki do przeczytania "Frywolitki" z pewnością mu pomogą, ukierunkują.

Opinia opublikowana w ramach wyzwania Od A do Z .

środa, 19 czerwca 2013

Dżolly, mała hiena



Wydawnictwo Literackie
       stron 118

data wydania: 2008 rok

Kolejna książka Antoniny Żabińskiej. Pani Żabińska opiekuje się niespełna rocznym synkiem Rysiem. Nie jest to jedyny jej obowiązek. Jest żoną dyrektora ZOO, absorbują ją także zwierzęce dzieci - lew Kali, jaguar Kleo oraz malutka, odrzucona przez matkę pasiasta hiena Dżolly.



"Jolly, słowo cudzoziemskie,  znaczy – wesoły, radosny…
Dlatego dźwięczne to imię jako talizman szczęścia dałam maleńkiej, na wpół żywej hience, którą przyniesiono do domku dyrektora Zoo pewnego marcowego poranka. Zrodziło ją wiecznie kłócące się i gryzące małżeństwo pasiastych hien, Kuby i Zośki".

Dużym wysiłkiem jest utrzymanie pozbawionego matki zwierzęcego noworodka.
Małą hienkę udaje się wychować. Jeździ z panią Żabińską na wakacje. Dżolly zaprzyjaźnia się z innymi zwierzętami towarzyszącymi - kózką Białką, suczką Dorą.



Wśród mieszkańców wsi znana jest jako "niby wilk, niby pies, ale który nie szczeka". Umie przychodzić na zawołanie. Lubi samotne włóczęgi w pobliskim lesie. W czasie jednego ze spacerów o mało nie ginie pogryziona przez psa. Drugi raz pani Żabińska ratuje jej życie.



Książka opowiada nie tylko o hience. Jednym z bohaterów jest synek państwa Żabińskich - mały Ryś. Piękna jest scena grzybobrania - mały Ryś i mama szukają grzybów:

"[…] Ryś zbiera borówki i grzyby.
 Zauważył, że widok prawdziwka szczególnie cieszy mamę, toteż wypatruje go z daleka, zrywa i przynosi, a buzia jego skrzy się wtedy od uśmiechów.
Pochwałę przyjmuje pusząc się dumnie jak paw i zachęcony przez nią rusza na dalsze poszukiwania/
W zapale gorliwości chwyta wspaniały, czerwony muchomór: „No, tym dopiero mama się zachwyci” – myśli sobie zapewnie.

Krzyk: - rzuć to prędzej, rzuć! – brzydki grzyb, Fe – przejmuje go zdumieniem.
Z niedowierzaniem spogląda to na mnie, to na muchomora, wreszcie z głębokim przekonaniem o słuszności własnych poglądów orzeka: „cacy!”
Powtarzam rozkaz: „Rzuć!”
Ryś patrzy mi w oczy jeszcze raz i mówi pytająco: „be?” – po czym ciska grzyb na ziemię".


Niestety, książka kończy się smutno, ponieważ Dżolly ginie pod kołami pociągu :(


Niebieska okładka jest wydaniem wznowionym. Ja czytałam nieco starsze wydanie:

Wydawnictwo: Czytelnik
stron: 74
data wydania: 1950 rok.

Zdjęcia pochodzą z tejże czerwonej książki.

sobota, 8 czerwca 2013

Mój stosik

Prawie każdy bloger od czasu do czasu umieszcza na swoim blogu stosik. Pora na mój. Stosik z kotem w tle. Większość tytułów widać. Nie jest to priorytet czytelniczy, ale zamieszczone tutaj książki chciałabym przeczytać.
1 i 2. Cudowna podróż - Selma Lagerlöf. Jako dziecko oglądałam bajkę pod tym tytułem. Znane mi są fragmenty książki, ale jej czytanie odkładałam. Pięknie ilustrowana. Opowiada o niegrzecznym chłopcu Nilsie. Nils dokuczał zwierzętom, nie słuchał się rodziców. Za karę został zamieniony w krasnoludka i razem z gąsiorem Marcinem i stadem dzikich gęsi wyruszył w swoją Cudowną podróż. Podróż, która odmienia serce chłopca.
3, Córka proboszcza - George Orwell. Chcę sięgnąć po książki Orwella, jedna z zaległości czytelniczych. I rok 1984 się kłania. 

4. Pollyanna dorasta - Eleanor Porter. Czytałam pierwszą część i z chęcią dowiem się, jak potoczyły się dalsze losy Pollyanny.
 5. Piękność Południa i inne opowiadania - Francis Scott Fitzgerald. Dwa tomy, w stosiku jest widoczny tylko jeden. Czytałam jedno opowiadanie, opowiadanie, które zostało sfilmowane. Jest to "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona". Inne opowiadania chciałabym przeczytać.
6. Gwiazd naszych wina - John Green. Tę książkę przez przypadek czytałam. Ale póki co - nie napiszę jej recenzji. Jest to książka o raku, o miłości, o fundacji "Mam marzenie" zwanej tutaj Dżinami. O podróży. Tutaj o podróży ze Stanów do Holandii.
7. Zaczarowane miejsca - Christopher Robin Milne. Christopher to mały Krzyś znany wszystkim z Kubusia Puchatka. Opowiada nam o swoim dzieciństwie. O tej książce pisała M. Musierowicz we Frywolitkach.
8. Daisy Fay i cudotwórca - Fannie Flagg. Czytałam "Smażone zielone pomidory" tejże autorki. Książkę pożyczyłam od znajomej, polecała.
9. Roczniak - Marjorie Kinnan Rawlings. Słyszałam o tej książce na stronie M. Musierowicz. Podobno pisała o niej we Frywolitkach. Pewnie we Frywolitkach 3 - bo Frywolitki 1 i 2 czytałam.
10. Szaleństwa panny Ewy - Kornel Makuszyński. Czytałam już kilka książek K. Makuszyńskiego. Kiążki o mojej imienniczce jeszcze nie.
10 i 11 - Koran. Chcę przeczytać. Biblię całą czytałam, choć raz - to mało.
12. Wielka sława to żart - Bogusław Kaczyński. Urodziłam się w tym samym mieście, co autor. Chodziłam do tego samego liceum, co autor. Ale nie razem z autorem, jestem trochę młodsza ;)
13. Szata - Douglas Lloyd Cassel. Opowieść o rzymskim legioniście, który wygrał w kości szatę ukrzyżowanego Chrystusa. Dawno, dawno temu był film. Prawie go nie pamiętam. Chciałabym, żeby TVP powtórzyło kiedyś. Może na Wielkanoc? Quo vadis bardzo mi się podobało.
14. Zabić drozda - Harper Lee. Książka, o której dużo słyszałam. Chce przeczytać.
15. Dwa lata wakacji - Juliusz Verne. Już sam tytuł intryguje.

W poniedziałek wyjeżdżam i pewnie wezmę ze dwie z tych pozycji do plecaka.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Najlepsza i najgorsza książka






Wiele z nas zna historię o małej dziewczynce, która została oddana pod opiekę dziadka zwanego Halnym Stryjkiem.
Dziadek był osoba poranioną - stracił syna i synową. Wiele osób obwiniało go o to. Początkowo niechętnie podjął się opieki nad małą wnuczką. Dziewczynka szybko zjednała serce dziadka i okolicznych mieszkańców. Zaprzyjaźnia się z Piotrkiem.
Dziadek szybko zaakceptował i pokochał wnuczkę. Kiedy to się stało - spotkał go kolejny cios. Deta zabiera dziewczynkę do Frankfurtu. Ma tam opiekować się niepełnosprawną Klarą.
Dziewczynka miała na imię Heidi.  Jej historia została sfilmowana. Piękna historia. Jedna z lepszych książek dla dzieci.
Jest to również najgorsza książka, z jaką się zetknęłam. Dlaczego najgorsza? Sprawia to niechlujność wydania. Na każdej stronie jest kilka błędów ortograficznych.

Czytając bawiłam się w korektora. Oto przykłady pisowni:
- bronzowy  (!!!)
- ztyłu
- wgórę, nadół
- jaknajdłużej
- przytem
- pocoś
- gróbą (!!!)
- spowrotem
- coprawda
- dzieńdobry,  pokolei,  wtyle, nigdyby 
- codzień,  wogóle 
- niema (zamiast nie ma)
- serjo,  armja,  plebanja

Popatrzcie  sami!










Niemal na każdej stronie jest kilka błędów ortograficznych.Książka pochodzi z wydawnictwa Oficyna.
Wydana została w roku 1990.

Pierwsze wydanie książki miało miejsce w 1890 roku (w Szwajcarii), a w 1930 w Polsce.Czy wtedy obowiązywały tak diametralnie różne zasady pisowni?
Nie wiem, czy nawet w 1930 roku nie z czasownikami pisało się łącznie. Nie wiem, czy pisało się gróby, bronzowy.

Sama robię błędy. Nawet do najlepszej książki może zakraść się chochlik drukarski. Korektor też człowiek, może się pomylić. Jeden błąd mogę zrozumieć. Takiej ilości w jednej książce już nie.

Płaczę, nie wiem, jak można tak niechlujnie wydać książkę. Jak można zniszczyć tak fantastyczną historię.