Polecany post

Spis recenzji...

czyli porządek musi być! Jak już człowiek dłużej, niż rok prowadzi bloga, to może pogubić się, o jakiej książce pisał, a o jakiej nie.  Pos...

niedziela, 28 grudnia 2014

Jutro idziemy do kina

Na ostatnią część "Hobbita". Plugawy Azog jest "uroczy".
Nie zdecydowałam się na powtórną lekturę książki - "Hobbita" czytałam w 2013 roku. Kolejny raz zresztą. Za wcześnie na powrót. Ubolewam, że pierwsze starcie z "Władcą Pierścieni" okazało się porażką. Mam nadzieję, że kolejne spotkanie z Tolkienem i jego "trylogią" będzie udane!

A dziś - sukces. Skończyłam 208 książkę czytać.400% normy można rzec - jeśli za normę uzna się 52 książki.
Chociaż są osoby, które czytają dużo więcej, niż ja. Na FB jest dziewczyna, która przeczytała ~400 książek - wychodzi ponad jedna dziennie.
A w jednym z bibliotecznych rankingów 1 miejsce zajmuje czytelnik z 432 wypożyczeniami, a 10 - z 241 wypożyczeniami. Miło jest wiedzieć, że do pierwszej dziesiątki nie zakwalifikowałabym się ;)

Ale i tak jestem dumna! O 50 książek więcej, niż w tamtym roku! W 2013 roku przeczytałam 160 książek.

A jaka to była książka?
Wydawnictwo: Akapit Press
Data wydania: 203
Liczba stron:267
Jest to autobiografia pisana u schyłku życia - w 1998 roku. A Irena Jurgielewiczowa miała długie i ciekawe życie. Żyła 100 lat (1903-2003)!
Przeżyła dwie wojny, bitwę warszawską znaną jako "Cud nad Wisłą". Pierwszej wojnie, odzyskaniu przez Polskę niepodległości  i bitwie warszawskiej poświęca sporo uwagi. Pojawia się też postać marszałka Piłsudskiego.

Cóż, muszę powiedzieć, że nie mogłam zmęczyć tej książki. To dziwne, bo bardzo lubię twórczość Ireny Jurgielewiczowej. Bardzo podobała mi się książka "Ten obcy", czy "O chłopcu, który szukał domu". Dużo pisze o swojej rodzinie - mamie, tacie, bracie. O szkole. Swoją autobiografię kończy opisem przystąpienia do matury i decyzją o pojęciu studiów polonistycznych. Marginalnie pojawiają się późniejsze daty (powstanie warszawskie, lata 80-te). 

Nie wspomina o książkach, które napisała. O  swojej drodze do zostania pisarką.

To była jedna z trudniejszych książek (choć nie najgrubszych), z jakimi zmierzyłam się w tym roku.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

środa, 10 grudnia 2014

Przerwa

Komputer padł. Diagnoza znajomych - dysk. Obawiam się, że mogą mieć rację.
Za tabletem nie przepadam. Głupio dzieli i zmienia wyrazy.  Cóż zostało? Czytać intensywnie. W końcu mam "Wnuczkę do orzechów".  Jest tu Ignacy, jest Józinek. Już są dorośli, zdali maturę i rozpoczynają studia. Ignacy nadal jest zauroczony Magdą. Pojawia się nowa bohaterka - Dorota Rumianek.  Poza tym trochę zmian u Borejków - przeprowadzki.

Czytałam najnowszą książkę Marcina Prokopa "Jego wysokość Longin". Zastanawiam się, czy Marcin rzeczywiście był tak psotny. No i czasem współczułam Bracholowi.  Wiele rzeczy pamiętam, bo i ja zahaczyłam o płyn Lugola. Początek podstawówki. I czy Marcin rzeczywiście miał wymyślonego przyjaciela.

Czytam także serię "Magiczne drzewo" Andrzeja Maleszki. Kolejnym tom. Skończyłam "Pojedynek". Tu magicznym przedmiotem były szachy. Czarne wyczarowywały zły czar, a białe zły. Kuki stwarza klona. Był na tyle nieuważny, że użył czarnej figury, więc jego sobowtór jest osobą złą. Przede  mną kolejny tom - gra. Już wiem, że tu magicznym przedmiotem będzie kostka.