Polecany post

Spis recenzji...

czyli porządek musi być! Jak już człowiek dłużej, niż rok prowadzi bloga, to może pogubić się, o jakiej książce pisał, a o jakiej nie.  Pos...

wtorek, 28 lipca 2015

Obiecanki-cacanki, czyli o książkach (nie) tylko dla dzieci

Wydawnictwo Zielona Sowa
Data wydania: 2006
ISBN: 8374351837
Liczba stron: 30


Dziś powróciłam do krótkiej powiastki Jana Brzechwy "Szelmostwa Lisa Witalisa". I jestem zachwycona. Wiersze i bajki Brzechwy są bardo rytmiczne, w sam raz dla dzieci. Po raz kolejny przekonałam się, że nie ma książek tylko dla dzieci. Dorosły czyta je na innej płaszczyźnie. A "Szelmostwa Lisa Witalisa" warto przeczytać przed wyborami.


Czułam się, jakbym czytała obietnice wyborcze polityków i obserwowała ich późniejszą realizację...


Scena 1.
"Nie namawiam, ale radzę,
Jeśli dziś otrzymam władzę
Daję słowo, że zasadzę [...]
Drzewa mego wynalazku
Już nie szyszki i żołędzie
Ale rosnąć na nich będzie
Schab wędzony i pieczony
Boczki, szynki, salcesony[...]
Nawet prosię w galarecie
Jeśli tylko zapragniecie"


Scena 2.
"Już nazajutrz na polanie
Zaczął lis urzędowanie [...]
I ustawę za ustawą
Jął wydawać z wielką wprawą
- Zarządzamy, by zwierzęta
Do użytku prezydenta
Oddawały prócz okupu,
Czwartą część swojego łupu [...]
Żeby kury i kurczęta
Same szły do prezydenta
I prosiły, by na rożnie
Raczył upiec je ostrożnie"
.
.. itd.

Powiem jeszcze tylko, że zwierzęta zmądrzały i zrobiły porządek w lesie.

wtorek, 21 lipca 2015

Którędy do gwiazd

O gwiazdach, kosmosie jest głośno. Choćby ostatnio sonda NASA zbliżyła się do Plutona. Od początku cywilizacji człowiek patrzy w niebo. Sama od czasu do czasu spoglądam w niebo (zaćmienie Słońca, noc perseid). I podziwiam tych, którzy potrafią gołym okiem różne konstelacje odnaleźć. Sama tylko Wieli Wóz rozpoznam, a o Gwieździe Polarnej nie ma mowy :(

Astronomią zajmowali si e głównie mężczyźni. Elżbieta Heweliusz jest tu chwalebnym wyjątkiem. Tej kobiecie poświęcona jest książka Anny Czerwińśkiej-Rydel "Którędy do gwiazd".

Data wydania: 2014
ISBN: 9788389774750
Wydawnictwo Muchomor
Liczba stron: 94 [47 s. + 47 s.]


Z okładki: „Niespotykany koncept współczesnej literatury dla młodych, który w jednej oprawie książki łączy dwie paralelne narracje: Jedną słowną, drugą obrazową. Obie równie dobrze mogłyby istnieć oddzielne […]”
Cóż, wersja graficzna niezbyt przypadła mi do gustu. Ale warto zapoznać się z postacią Elżbiety Heweliusz.

Elżbieta Koopman wyszła za mąż za dużo starszego od siebie człowieka. Od Jana była młodsza o aż 36 lat. Z dzisiejszego punktu widzenia to niemal gorszące. Jednak jej małżeństwo było szczęśliwe, mogła rozwijać z mężem swoją pasję. A były to czasy, kiedy kobiety miały bardzo ograniczony dostęp do nauki, bo...

„Kobiety dzieli się na niewiasty, czyli te, które nie wiedzą, i wiedźmy, te, które wiedzą, ale ich wiedza może pochodzić tylko od sił nieczystych. Wciąż panuje przekonanie, że kobieta to gorsza istota, która rozumem nie dorównuje mężczyznom”.Pasji Elżbiety nie rozumiała jej matka.
Wspomniała córce o jeden z kobiet posądzonych o czary i spalonej na stosie.

"Przecież w Gdańsku i okolicach co rusz odbywają się procesy kobiet posądzonych o czary. Niedaleko trzeba szukać.  Chociażby ta sprawa z naszą sąsiadką Esterą Platzken. Z pozoru wyglądała na zwykłą gdańską mieszczankę, przykładną żonę i matkę. Ale nie umiała powściągnąć języka. Ciągle wdawała się w kłótnie z sąsiadami, głośno wypowiadała swoje zdanie, była uparta i zdecydowana. Nie raz pouczała mnie i inne kobiety. No i  doigrała się.  Ktoś wreszcie doniósł na nią do sądu miejskiego. Oskarżono ją, że weszła w pakt z samym diabłem [...]. Długo zaprzeczała wszystkiemu, ale po wielu próbach i torturach, którym ją poddano przyznała się wreszcie. Sąd uznał, że jest winna i spalono ją na stosie". (s. 21)

Elżbieta Koopmann Heweliusz zmarła 6 lat po swoim mężu. I jeszcze coś. Chętnie zobaczyłabym suknię ślubną Elżbiety Heweliusz – w kolorze rozgwieżdżonego nieba, Musiała być ciekawa :)

U sam Jan Heweliusz był wyjątkowym i ciekawym człowiekiem. Pierwsza żona pomagała mu prowadzić interesy, a z drugą dzielił astronomiczną pasję. A w tamtych czasach nie było to takie oczywiste. O Janie Heweliuszu można przeczytać w innej książce tej autorki - "Wędrując po niebie z Janem Heweliuszem". 

poniedziałek, 20 lipca 2015

Kobieta, której nie znałam...

Data wydania: 2014
Liczba stron: 91
Wydawnictwo Muchomor
ISBN: 9788389774781


Konstancja Czirenberg/Zierenberg (1605–1653). Nigdy o niej nie słyszałam. Żyła dość dawno,w XVII wieku. Tę nietuzinkową postać miałam okazję poznać dzięki Annie Czerwińskiej - Rydel. O Konstancji można także przeczytać w angielskiej Wikipedii. Szkoda, że tylko w angielskiej, ponieważ Konstancja urodziła się w Gdańsku.

Książka jest świadectwem pewnej epoki. Czasów, w których nie wypadało się kąpać – bo można dostać od tego wyprysków. Kąpiel – jeśli już – to w koszuli, nie nago.
Czasów, w których to mężczyźni sprawowali władzę. Konstancja miała szczęście. Dzięki ojcu dane jej było się kształcić. Znała 6 języków (źródło), poza tym odebrała nauczanie muzyczne. Była utalentowana pod tym względem.

"Czasem mam wrażenie, że zapominasz o najważniejszym - pani Czirenberg spojrzała surowo na męża.  - Konstancja jest dziewczynką i nasze wychowanie powinno się skupiać na przysposabianiu jej do bycia żoną i matką, kobietą skromną i bogobojną, a nie jakąś artystką [...] 
Sam mi kiedyś mówiłeś, że uczoność kobieca jest czymś wielce podejrzanym, a jedyne studia, którym mogą się oddawać panienki, to te, które uszlachetniają ich charakter i nauczą, jak żyć dobrze, pracowicie i świątobliwie.  A teraz sprowadzasz do naszej córki nauczycieli muzyki, języków, malarstwa, kupujesz jej książki, kształcisz, jakby miała być ... No właśnie, kim?
- Anno, powiedział po chwili. - Wiem, że kobiety ze swej natury przeznaczone są do innych celów i zadań, niż my, mężczyźni. Ale... mamy czterech synów, a żaden z nich nie ma tylu talentów i takiej chęci do nauki, jak nasza córka. Mam ja hamować tylko dlatego, że jest dziewczynką?" (s.61).


„Konstancja była zafascynowana Ratuszem, obrazami, i tym co mówił jej ojciec. Podobało się jej to, że traktował ją poważnie, niemal jak dorosłą, i pozwolił jej wejść do miejsca, w którym spotykali się tylko mężczyźni, bo kobietom nie wolno było sprawować władzy.

- Dlaczego ojcze? Spytała, kiedy wracali już do domu. – Czy kobiety nie potrafią być sprawiedliwe, mądre, pobożne i stałe? Nie umieją dążyć do wolności i zgody? Nie mają takiego rozumu, który pozwoliłby im podejmować ważne decyzje?

Jan milczał. Pytania córki zbiły go z tropu. Spoglądał na jej jasną główkę, piękne, zielone oczy, wdzięczną postać i myślał, że Konstancja nie jest zwykłą dziewczynką”.


Są to czasy, w których rodzice decydowali o zamążpójściu córki i mogli ja wydać za wdowca z pięciorgiem dzieci. Dobrze, że i to małżeństwo było szczęśliwe.

Są to czasy plotek i zabobonów – Konstancja była posądzona o to, że jest dzieckiem syreny (syreny podrzucają ludziom dzieci, które urodziły ze związku z marynarzami i te dzieci przynoszą nieszczęście).

Życie Konstancji nie było szczęśliwe. Straciła męża i dwie córki. Sama zmarła na dżumę w 1653 roku w Gdańsku.

Książka składa się z dwóch części. Pierwsza to wersja graficzna - ilustracje i różne cytaty o syrenach. Druga - pisana - to już życiorys Konstancji.
Książka jest ciekawa, tylko nie do końca rozumiem koncepcję graficzną.

piątek, 17 lipca 2015

Minionki




Czasami chodzę do kina. Za rzadko. Ostatnio wybrałam się z siostrzeńcem i siostrą na film pt. "Minionki". Po raz pierwszy zetknęłam się z tymi żółtymi stworami, nieco podobnymi do tik-taków.
Byłam i nie wiem, co o filmie sądzić. Słyszę, że dzieci w kinie gadają tylko o Minionkach, są specjalne karty z Minionkami.

Byłam, ale: 
- na bilecie rodzinnym oszczędziłam 4 złote!!! Oszałamiająca zniżka. Po 2 złote na bilecie dla dorosłych, dziecko bez zmian, bo i tak ma zniżkę. Ciekawe, jak się ma sprawa z rodzinami wielodzietnymi.
- przed seansem było 15 minut reklam. Sprawdziłam z zegarkiem w ręku. A byłam z siostrą i jej dzieckiem, które zachowuje się jak Osioł ze Shreka. co 30 sekund pytał "a kiedy film"...
Więc wiem, jak czuł się Shrek wybierając się z Osłem w podróż do Zasiedmiogórogrodu. Zresztą w rolę Shreka mogłam się wczuć parę lat wcześniej wybierając się z nim (siostrzeńcem, nie Shrekiem) w podróż pociągiem 150 km "Warszawa - Cośtam".




Teraz o filmie. Film, jak film. Nie wynudziłam się za specjalnie. Czasami nawet się ubawiłam.  Scarlett O'Haracz - lubię takie gry słów.



Ale film nie ma żadnego przesłania. I radzę zastanowić się, zanim ktoś wybierze się z dzieckiem na seans opowiadający o stworkach, które chcą służyć złemu guru. I wszystko kręci się wokół zła. Targi zła, itp.

Tutaj jest ciekawa recenzja ;)

Tak więc w tym roku byłam dwa razy w kinie i na pewno będę przynajmniej jeszcze jeden raz. Bo wybieram się na drugą część "Kosogłosa".

piątek, 3 lipca 2015

Czekolada, czekolada...

Wiele razy pisałam, że lubię książki Anny Czerwińskiej-Rydel. Potrafi w ciekawy sposób opowiadać o znanych ludziach. Przypomina zapomniane, acz ciekawe postaci. Niewątpliwie do takich osób należy Jan Wedel. A także jego ojciec i dziadek.

Wiecie? Jakoś nigdy nie byłam wielbicielką czekolady. A jeśli już to czekoladą nr. 1 była u mnie Milka. Po zapoznaniu się z historią fabryki Wedel chyba jednak zmienię zdanie. 

Data wydania: 2014
Wydawnictwo Muchomor
ISBN: 9788389774682
Liczba stron: 149

Według mnie książka jest najlepszą reklamą czekolady Wedel!!!

Historia Wedlów i ich fabryki była mi kompletnie nieznana. A szkoda!
Wytwórnia czekolady Wedel została założona przez Karola Wedla w 1851 roku. Zresztą ta data widnieje na każdym opakowaniu czekolady. Wtedy otworzył pierwszy, własny sklep. Jego syn Emil, (którego podpis widoczny jest na czekoladzie) pracę w fabryce zaczynał od podstaw.

Jan Wedeljeden z najbogatszych biznesmenów przedwojennej Polski.
Portret Stefan Norblin
Muzeum Narodowe w Warszawie

Wnuk Karola - Jan był wspaniałym człowiekiem. Mimo skończonych studiów również zaczynał pracę jako zwykły robotnik.
Każdemu życzę takiego pracodawcy.
W czasie wojny nie przyjął niemieckiego obywatelstwa, mimo, że miał taką możliwość. Co więcej - uratował niektórych pracowników wywiezionych do obozu koncentracyjnego.
Bardzo żałowałam tego, jak polskie władze potraktowały go po zakończeniu wojny. Został pozbawiony fabryki, wyrzucono go ze swojego mieszkania. Miałam łzy w oczach, gdy o tym czytałam.
Jan Wedel do końca życia przychodził  do Parku Paderewskiego sąsiadującego z gmachem fabryki, siadywał na ławeczce nad brzegiem Jeziorka Kamionkowskiego i godzinami patrzył na swoją fabrykę.
Zmarł 31 marca 1960 roku. Spoczął w grobie rodzinnym na cmentarzu ewangelicko-augsburskim w Warszawie. Na jego pogrzeb przybyło tysiące ludzi z Warszawy i całej Polski. Dawna orkiestra zakładowa, którą on sam powołał zagrała na pożyczonych instrumentach - ówczesna władza nie pozwoliła zagrać na fabrycznych, orkiestra zagrała na instrumentach pożyczonych (1).
"Dlaczego zebrało się tu dziś aż tylu ludzi? pytał pastor podczas kazania. - Bo umarł ktoś niezwykły. Prawdziwie dobry człowiek" (s.134)

I jeszcze jedno pytanie. Ze strony Na Temat.
Dziś eksperci, badacze i teoretycy biznesu zadają sobie to samo pytanie.Gdzie byłaby polska gospodarka gdyby nie wojna i 50 lat komuny?Być może dziś Wedel byłby europejską potęgą cukierniczą, gdyby nie wojna i jej fatalne skutki.

Poza tym - jak sam tytuł wskazuje jest tu dużo o czekoladzie. Na końcu książki można znaleźć kilka przepisów.







Historia nieznana. Jan Wedel - polski Schindler

środa, 1 lipca 2015

Bilans czerwca

CZERWIEC
96. Cześć wilki – Dorota Kassjanowicz (228 s.)
97. Cztery – Veronica Roth (303 s.)
98. Moc czekolady. Opowieść o Wedlach i czekoladzie – Anna Czerwińska-Rydel (149 s.)
99. Co tu jest grane – Anna Czerwińska-Rydel, Katarzyna Bogucka, Anna Niemierko (36 s.)
100. Moja babcia kocha Chopina – Anna Czerwińska-Rydel, Dorota łoskot-Cichocka (64 s.)
101. Kobieta, która stała się legendą. Opowieść o Marii Skłodowskiej-Curie – Agnieszka Nożyńska-Demianiuk (85 s.)
102. Złota Księga Bastablów – Edith Nesbit (230 s.)
103. Pociągi pod specjalnym nadzorem – Bohumil Hrabal (157 s.)
104. W dżungli niepewności – Beata Pawlikowska (293 s.)
105. Matylda – Roal Dahl (141 s.)
106. Szukając Alaski – John Green (317 s.)
107. Wszystkie moje mamy – Renata Piątkowska, Maciej Szymanowicz (48 s.)
108. Mały Powstaniec- Szymon Sławiński (38 s.)
109. Ronaldo. Chłopiec, który wiedział, czego chce – Yvette Żółtowska-Darska (208 s.)
110. Jak robić dobrze – Szymon Hołownia (303 s.)
111. Niezbędnik obserwatorów gwiazd – Matthew Quick (217)
112. Magiczne lekarstwo George’a – Roald Dahl (114 s.)
113. Drugi oddech – Philippe Pozzo di Borgo (252 s.)

Czerwiec: 3183 stron
Rok 2015: 23 114

Ciężko teraz o jakąś dogłębną analizę. Niby są wakacje, ale przyjechało do mnie dziecko. Nieczytające dziecko. Ale w prezencie książkę dostało (o Ronaldo).
Chwilę dla książki muszę kraść pomiędzy wypisywaniem wyników meczy a zabawą w faulowanie. W tej chwili dziecię jest u jednej z  babć.

Najtrudniej czytało mi się "Pociągi pod specjalnym nadzorem".
Książka, wobec której mam mieszane uczucia to "Matylda"

Kontynuuję czytanie cykli "Cała Polska czyta dzieciom" i "Wojny dorosłych - historie dzieci".

Skończyłam przygodę z "Niezgodną" - przeczytałam książkę "Cztery".

Przeczytałam druga książkę o filmowych "Nietykalnych". Polecam dwie książki. Jedna jest pisana z perspektywy Abdela Sellou, a druga z perspektywy Philippe Pozzo di Borgo.

I tyle.