Polecany post

Spis recenzji...

czyli porządek musi być! Jak już człowiek dłużej, niż rok prowadzi bloga, to może pogubić się, o jakiej książce pisał, a o jakiej nie.  Pos...

poniedziałek, 15 września 2014

Rodzina, rodzina...

"Lepiej jest wychować szczęśliwą fryzjerkę, niż nieszczęśliwą noblistkę..." (s. 92)


Wydawnictwo: Czerwone i Czarne
Data wydania: 16 kwietnia 2014
ISBN: 9788377001479
Liczba stron: 288


Coś w tym powiedzeniu jest.

Nie mam uprzedzeń czytelniczych. Mogę czytać książki niezgodne z moim światopoglądem. O ludziach kontrowersyjnych. Do takich osób z pewnością należał generał Wojciech Jaruzelski. Nie będę go oceniać. Nie pamiętam wybuchu stanu wojennego.
Wojciech Jaruzelski miał rodzinę. Żonę i córkę. Rodziców się sobie nie wybiera. A życie pani Moniki z pewnością było naznaczone przez to, kim był jej ojciec.
Nie wiedziałam, że Monika Jaruzelska próbowała popełnić samobójstwo. I nikt z rodziny nie spytał jej "Dlaczego". Książka rozpoczyna się od tego zdarzenia.

Jaka była rodzina pani Moniki? Jak wygląda życie dzieci znanych rodziców?


"Maria Dygat w Rozstaniach napisała, że dzieci znanych ludzi są zazwyczaj skazane na drugorzędność. Zgadzam się z nią.Najczęściej tak jest. Moja siła polegała na przetrwaniu przy tak silnych dwóch osobowościach, jakimi byli rodzice. Polegała na byciu w rodzinie postacią drugoplanową. Jednak im więcej milczałam, byłam w ukryciu, tym więcej widziałam, słyszałam i analizowałam. Zza kulis widać więcej, niż ze sceny" (s. 314)

"Z perspektywy czasu widzę, że jako rodzina byliśmy tróją samotnych, nieszczęśliwych ludzi. Kiedy otaczali nas inni, czasem oddani, czasem pochlebczy, a czasem po prostu serdeczni, poczucie samotności na chwilę znikało. Dopiero w domu, gdy tylko zamykały się za nami drzwi, czuło się, jak bardzo jesteśmy osobni. Troje ludzi na trzech bezludnych wyspach. Szczególnie w latach 80. Każdy na swój sposób zamknięty w swoim cierpieniu. Prawdziwym czy urojonym - teraz to już nieważne. Nikt nikogo nie wspierał, nie starał się wysłuchać. Zresztą jak można było wysłuchać, skoro nikt się nie chciał zwierzać. Nikogo nie oskarżam, ja też nie próbowałam pomóc. Może byłam za młoda, może zbyt rozżalona, a może też zbyt egocentryczna. Być może wszystko naraz. Nie wiem" (s. 23) - pisze Monika Jaruzelska w "Rodzinie".

Książkę oceniam pozytywnie. Dobrze się ją czyta. Pani Monika pisze o swoich rodzicach. Troszczy się o nich.
Wspomina narodziny synka, Gucia. Przeżyła strach o to, czy synek urodzi się zdrowy.
Nie podobały i się fragmenty o wywoływaniu duchów - pani Monika otarła się o okultyzm.

Trochę jej współczuję. Ciągle słyszała od rodziców, że być może sobie nie poradzi z wychowaniem synka, itp.


"Rodziców się sobie nie wybiera. Dzieci zresztą też nie. Można je sobie wychowywać, ale i tak rodzą się z własnym DNA, w którym są nasze geny, geny dziadków, pradziadków... Jednak każdy jest osobnym bytem" (s. 311)

Pani Monice życzę, by jej synek wyrósł na szczęśliwego człowieka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz