Polecany post

Spis recenzji...

czyli porządek musi być! Jak już człowiek dłużej, niż rok prowadzi bloga, to może pogubić się, o jakiej książce pisał, a o jakiej nie.  Pos...

wtorek, 25 lutego 2014

Zwiadowcy. Zaginione historie

Zwiadowcy. Zaginione historie - John Flanagan
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
tytuł oryginału: Ranger's Apprentice. The Lost Stories
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 27 czerwca 2012
ISBN: 9788376861203
Liczba stron: 512


"Zaginione historie" rozpoczęłam czytać w przekonaniu, że jest to najsłabsza część "Zwiadowców". Po skończeniu lektury nie zgadzam się z tą opinią.

Jest rok 1896. Królestwo Araluenu nie istnieje. Znajdujemy się w Republice Stanów Aralanu. W miejscu, gdzie znajdował się zamek Redmont prowadzone są wykopaliska.
W trakcie prac archeologicznych zostaje odnaleziona chatka zwiadowców, a w niej tajemnicza skrzynka. Znajdują się w niej Zaginione Opowieści Araluenu.

Jest to kilka luźnych historii - każda opowiada o innym wydarzeniu. Można się z nich dowiedzieć:
- Jak dokładnie zginęli rodzice Willa
- Jak zginął "następca" Morgaratha - Foldar. Ścigał go Gilan, Halt był wtedy wykluczony z Korpusu Zwiadowców.
- O poszukiwaniu suczki Willa - Ebony.Na poszukiwania udają się Will i Alyss.
- O tym, jak trudno jest napisać dobrą mowę weselną na ślub najlepszych przyjaciół. W szczególności, gdy jedno z nich jest królewską córką.
- Dowiedziałam się, jak Halt trafił do Korpusu Zwiadowców i kim był jego nauczyciel.
- O randce Giliana, Jenny i o nieproszonych gościach.
- Jak wyglądało królewskie wesele, kto na nie przybył i do czego doszło. Jeden ze Skandian twierdzi, że wesele było całkiem udane
- W dość smutnych okolicznościach dowiadujemy się, co czeka konie zwiadowców po zakończeniu służby. Ich los nie jest zły, ale rozstanie z ukochanym koniem jest trudne.
- Zwiadowca też może wziąć ślub. Halt wziął, a teraz...


I jest mapka :D



Ci, którym podobały się poprzednie tomy nie powinni być zawiedzeni.

Aha. Książkę wypożyczyłam z biblioteki (wyzwanie biblioteczne się kłania ;)  )

niedziela, 23 lutego 2014

Zwiadowcy. Cesarz Nihon-Ja



Zwiadowcy. Cesarz Nihon-Ja - John Flanagan
Tłumaczenie: Stanisław Kroszczyński
Tytuł oryginału: Ranger's Apprentice. The Emperor of Nihon-Ja
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2012
ISBN: 9788376860510
Liczba stron: 566


To kolejna część "Zwiadowców". Tym razem opuszczamy Araluen i udajemy się do egzotycznej krainy Nihon-Ja.


Oto mapka przybliżająca miejsce, gdzie będzie się toczyć akcja. Lubię te mapki.

W książce „Królowie Clonmelu” mieliśmy do czynienia ze słabym władcą. Z osobą, która jest gotowa zabić brata i zawrzeć umowę z przestępcami, byle tylko zachować tron.
Książka „Cesarz Nihon-Ja” przedstawia ideał władcy. Osoby wysoko urodzonej, która troszczy się o los swoich poddanych. Jest on nawet gotów zrzec się tronu, aby nie przelewać krwi swoich poddanych.

Shigeru, władca egzotycznej krainy Nihon-Ja chce polepszyć los prostego ludu. Nie podoba się to niektórym z uprzywilejowanej klasy Senhich. Arisaka obawia się utraty przywilejów i wypowiada cesarzowi bunt. Razem ze swym klanem chce przejąć władzę.
Cesarz wraz z garstką ludzi chroni się w legendarnej twierdzy Ran-koshi. Towarzyszy mu Horace, który został wysłany do Nihon-Ja przez króla Duncana.
Potem dołączają do niego Halt, Will, Evanlyn, Allys i Selethen. Wyruszyli oni na poszukiwanie Horacego. Następnie wraz z nim stają do walki – postanawiają pomóc cesarzowi Shigeru.
Muszą wyszkolić Kikorich, by ci stanęli do walki z ludźmi, którzy walki uczą się od urodzenia.

Allys i Evanlyn wyruszają po posiłki. Przy okazji mają sobie parę spraw do wyjaśnienia.
 A ta mapka przedstawia rozkład sił na początku bitwy.

W książce pojawiają się Skandianie i ich statek. Ale nie grają tu oni głównej roli. To Horace jest głównym bohaterem tej części. To on został obdarzony tytułem Kurokumo.

Dziś zakończyłam przygodę ze "Zwiadowcami". Może napiszę coś jeszcze o pozostałych tomach. Niestety, czytam szybciej, niż piszę. I w pisaniu mam zaległości.
Nie chodzi mi tylko o wyzwania (biblioteczne, odnajdź w sobie dziecko, od A do Z...).
"Zwiadowcy" to według mnie książka dla młodzieży. Ma nawet oznaczenie wiekowe - 11+
Bardziej o to, że warto jest coś napisać. Jest to korzystniejsze od przesiadywania przed telewizorem.
Jeszcze chciałabym coś o "Kocim taksówkarzu" napisać...

sobota, 22 lutego 2014

Zwiadowcy. Królowie Clonmelu



Niektórzy twierdzą, że kluczową rolę w tej części odgrywa Horace. Ja twierdzę inaczej. Owszem, rola Rycerza ze Wschodu jest bardzo ważna, i nie można jej ignorować. Jednak Halt gra tu pierwsze skrzypce.

Czas ma znaczenie. O złotym medalu olimpijskim dla polskiego panczenisty zadecydowały 0.003 sekundy. O życiu Halta zadecydował 7 minut. Nie urodził się on w Araluenie. Urodził się w jednym z królestw Hiberni. W tym tomie musi powrócić w rodzinne strony.
Rządy tam chce przejąc sekta Złotego Boga Alsejasza. Przejęli władzę w pięciu z sześciu królestw Hiberni. Tylko Clonmel pozostaje wolny. Niestety, władzę sprawuje tam nieudolny król. W dodatku w tajemnicy zawarł umowę z przywódcą sekty - Tennysonem. On i jego zwolennicy są bardzo groźni. Nie zawahają się przed niczym, aby wykorzystać mieszkańców okolicznych wiosek. Posługują się kłamstwem i przemocą. Do zastraszania okolicznych wiosek zwerbował także trójkę groźnych ludzi - Genoweńczycy. Przebiegłością dorównują zwiadowcom.
Halt, Will i Horace ruszają w pogoń za przywódcą sekty. Jeśli Clonmel zostanie zdobyty - Araluen będzie w niebezpieczeństwie. Dla Halta jest to powrót do kraju, w którym się urodził, więc będzie musiał zmierzyć się z przeszłością. Przy okazji dowiemy się czegoś więcej o jego rodzinie. Nie bez powodu w tytule użyto liczby mnogiej.

Książka, pościg za sektą ma dalszy ciąg. Opowiada o nim kolejna część Zwiadowców - "Halt w niebezpieczeństwie".

wtorek, 18 lutego 2014

Tym razem serio...


Nie pamiętam swojego pierwszego spotkania z książkami Małgorzaty Musierowicz. Niemniej jej książki pojawiły się w moim życiu. "Szósta klepka", "Kłamczucha", "Kwiat kalafiora"...
Nie pamiętam, ile lat miałam, gdy po raz pierwszy przeczytałam te książki. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, kim jest Małgorzata Musierowicz. Nie interesowałam się biografiami autorów książek, które czytałam. Gdy człowiek dorasta coraz bardziej poznaje świat. Mądrzeje. I chce się czegoś dowiedzieć o kimś, kogo lubi. Książka, którą przedstawię przybliża postać pani Musierowicz.

Tym razem serio. Opowieści prawdziwe - Małgorzata Musierowicz
Wydawnictwo: Akapit Press
Data wydania: 1994
ISBN: 83-86129-10-7
Liczba stron: 115

Książka w pewnym sensie jest autobiografią pani Małgorzaty Musierowicz. W pewnym sensie - gdyż jak pisze pani Małgosia - "Nie napisałam prawdziwej Autobiografii, tylko opowiedziałam o Dobrych Ludziach, którzy naprawdę istnieją i istnieli, a którzy przesunęli się przez przydzielone mi pasmo, jak smugi światła".
Książka przybliża rodzinę pani M. Musierowicz - jej prababcię, babcię Weronikę, mamę Zofię.
Pani Małgosia wspomina także swoje młodzieńcze lata, swoich profesorów. Niektórzy z tych, którzy przewinęli się przez życie pani M. Musierowicz stali się pierwowzorem dla niektórych bohaterów Jeżycjady, np profesora Dmuchawca czy babci Aurelii Jedwabińskiej. Aby dowiedzieć się jacy - trzeba sięgnąć po książkę.

Uważam, że dobrze, że taka książka powstała. Szkoda, że najprawdopodobniej nie będzie wznowiona.
Nie będzie też dalszego ciągu Autobiografii. Z jednej strony szkoda, z drugiej strony rozumiem. Rozumiem tych, co chcą chronić swoje życie prywatne i rodzinne. Bo nie o wszystkim trzeba mówić.
A dziś takie mamy czasy, ze ktoś parę razy w telewizji się pojawi, czy ma znanego męża to sięga po pióro.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Czy każde dziecko tak psoci?

Nowe psoty Emila ze Smalandii - Astrid Lindgren
Tłumaczenie: Anna Węgleńska
Tytuł oryginału: Nya hyss av Emil i Lönneberga
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2008 (data przybliżona)
ISBN: 978-83-10-11447-1
Liczba stron: 131

Aż wstyd się przyznać, ale w dzieciństwie przeczytałam tylko jedną książkę Astrid Lindgren. Były to "Dzieci z Bullerbyn". Na nadrabianie zaległości nigdy nie jest za późno. W tamtym roku sięgnęłam po inne książki tej znanej, szwedzkiej pisarki. Przygody Pippi jeszcze przede mną. W tamtym roku poznałam niesfornego Emila. Były to książki "Emil ze Smalandii" i "Jeszcze żyje Emil ze Smalandii".
Ostatnio wypożyczyłam książkę "Nowe przygody Emila ze Smalandii".
Jak pisze autorka - Emil wyczyniał więcej psot, niż dni ma rok. Za niektóre psoty był zamykany w stolarni (albo sam dobrowolnie tam szedł) i strugał drewniane ludziki. Wystrugał ich pokaźną liczbę - ponad 100.
Emil ma 100 pomysłów na minutę. Realizowanie ich najczęściej nie kończy się dobrze. Bo gdy chce złapać mysz i zastawia pułapkę - łapie się w nią tata.
Gdy połaskotał służącą - ta upuściła miskę z ziemniakami utartymi na placki. Miska trafiła w tatusia.
Emil potrafi zdobyć konia (nie zapłacił za niego ani grosza). Na jarmarku gubi tatusia.
Odpala fajerwerki w Vimmerby. Akurat jest to dzień, kiedy ma tam przelecieć kometa, co wielu mieszkańców utożsamia z nadejściem końca świata.
Kopie wilczy dół i łapie do niego... (niezbyt miłą osobę). 26 grudnia urządza przyjęcie dla biedoty z przytułku. Karmi ich jedzeniem ze spiżarni (rodziców akurat nie ma w domu, a następnego dnia mama Emila ma urządzić przyjęcie).
Wszystkie psoty Emila jego mama zapisuje w niebieskim zeszycie. Poszczególne wpisy sa datowane, dlatego książka ma charakter pamiętnika.
Fajne to dzieciństwo Emila. Bez telewizji, bez Internetu.
Ech, warto założyć sobie taki zeszyt i wpisywać niekoniecznie psoty - ale ciekawe powiedzonka swojego dziecka.


Książka jest przeznaczona dla dzieci od 5 do 100 lat ;) (oznaczenie 5+)

Wiecie co? Dobrze, że książki Astrid są wznawiane.

Książka pasuje do kilku wyzwań - Od A do Z, wyzwania bibliotecznego, literatury dziecięcej. Są to wyzwania zaproponowane przez innych blogerów, a jednocześnie moje osobiste plany czytelnicze.

niedziela, 9 lutego 2014

Ja, kapitan

Znalezione na Facebook-u. Jak widać i tam czasami można znaleźć coś sensownego.


I samoloty…
A tak na marginesie. Warto się czasem tak naładować :)



Lubię patrzeć w niebo. W XX wieku pojawiły się na nim i samoloty.  U mnie samoloty lecą wysoko, bez lornetki raczej nie rozpozna się linii lotniczych. Za to moja siostra mieszka w Warszawie, dość blisko Okęcia.  Z jej balkonu samolot wygląda tak:




Ciekawe, czy 1 listopada 2011 roku wraz z mężem patrzyli w niebo? (18 kwietnia 2010 roku patrzyli, samolot z ciałem prezydenta przeleciał nad ich blokiem)

Dlaczego tak dziwnie zaczęłam? Bo chcę opowiedzieć o pilocie, samolotach i pewnym locie. Lot ten odbył się 1 listopada 2011 roku.

Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Data wydania: 15 października 2013
ISBN: 9788371778124
Liczba stron: 220

W listopadzie 2013 w bibliotece zobaczyłam tę książkę. Opanowałam pokusę wypożyczenia. Jednak książka, pamięć o jej istnieniu pozostała. W styczniu, gdy stała tam ponownie postanowiłam, że bez względu na wszystko wypożyczę (obecnie mam 20 książek na karcie). Bałam się lektury. To książka o lotnictwie. Bałam się fachowych terminów. Że się nie uporam. Bo to, że lubię planespotting i obejrzałam kilkanaście odcinków „Katastrof w przestworzach” nie oznacza jeszcze, że będę zachwycona książką o lotnictwie, w której mogą pojawić się trudne, fachowe terminy. Owszem. Takie terminy pojawiają się. Pada tu nazwa „odwracacz ciągu”. W dziesiątym rozdziale „Od Czapli do Dreamlinera” jest trochę danych niektórych parametrów technicznych szybowców i samolotów (he, he…., co oznacza doskonałość?) .

Ale ogółem jest to przyjemna książka. O Tadeuszu Wronie. O jego dzieciństwie, fascynacji samolotami. O jego drodze do pozostania kapitanem boeinga767.

No i oczywiście jest relacja z awaryjnego lądowania lotu PLL LOT 016. Wtedy kapitan Wrona lądował na lotnisku Chopina bez wysuniętego podwozia. Przedtem nikt nie lądował Boeingiem 767 bez podwozia. Kapitan nie wiedział, jak zachowa się samolot. Jeśli w porę nie wyhamowałby mógłby się zatrzymać na jednej z warszawskich ulic, uderzyć w budynek. Jest duże prawdopodobieństwo, że na pokładzie wybuchnie pożar (rzeczywiście zapalił się jeden z silników).

 Są tu także zawarte wypowiedzi pasażerów oraz znajomych pilota. Żony, która dowiedziała się, że jej mąż ma problemy z samolotem. Braci i mamy kapitana Wrony. Dwoje z pasażerów wypowiada się jak się czuli wiedząc, że czeka ich awaryjne lądowanie. Pasażerowie około godziny spędzili latając w pobliżu Okęcia - samolot musiał zużyć większość paliwa.

Wszyscy wiemy, że ten lot zakończył się dobrze. 0 ofiar, 0 rannych. Ciekawe, czy poświecą temu lądowaniu jeden z odcinków „Katastrof w przestworzach”?

Ostatnie strony zawierają opisy 20 najbardziej spektakularnych awaryjnych lądowań od roku 1980. Jest tu w kilku zdaniach opisana awaria lotu British Airways 5390 (kiedy doszło do wypadnięcia szyby w kokpicie i pilota wyssało na zewnątrz). Temu wydarzeniu poświęcony jest z odcinków „Katastrof w przestworzach” pt. „Tragedia w kabinie pilota”. To cud, ale pilot przeżył.

Ech, chciałabym kiedyś wejść do kokpitu. Chociaż wiem, że ze względów bezpieczeństwa, przepisów raczej nie będę miała tej możliwości.

I Szymon Hołownia z Marcinem Prokopem mieli rację. Jeśli będę kiedyś lecieć samolotem to w miarę możliwości wybiorę miejsce przy oknie ;) (O różnych ciekawych rzeczach pisali w książce "Wszystko w porządku. Układamy sobie życie").

 Na zakończenie wszystkim pilotom i pasażerom życzę pomyślnych startów i lądowań :D