Polecany post

Spis recenzji...

czyli porządek musi być! Jak już człowiek dłużej, niż rok prowadzi bloga, to może pogubić się, o jakiej książce pisał, a o jakiej nie.  Pos...

niedziela, 28 grudnia 2014

Jutro idziemy do kina

Na ostatnią część "Hobbita". Plugawy Azog jest "uroczy".
Nie zdecydowałam się na powtórną lekturę książki - "Hobbita" czytałam w 2013 roku. Kolejny raz zresztą. Za wcześnie na powrót. Ubolewam, że pierwsze starcie z "Władcą Pierścieni" okazało się porażką. Mam nadzieję, że kolejne spotkanie z Tolkienem i jego "trylogią" będzie udane!

A dziś - sukces. Skończyłam 208 książkę czytać.400% normy można rzec - jeśli za normę uzna się 52 książki.
Chociaż są osoby, które czytają dużo więcej, niż ja. Na FB jest dziewczyna, która przeczytała ~400 książek - wychodzi ponad jedna dziennie.
A w jednym z bibliotecznych rankingów 1 miejsce zajmuje czytelnik z 432 wypożyczeniami, a 10 - z 241 wypożyczeniami. Miło jest wiedzieć, że do pierwszej dziesiątki nie zakwalifikowałabym się ;)

Ale i tak jestem dumna! O 50 książek więcej, niż w tamtym roku! W 2013 roku przeczytałam 160 książek.

A jaka to była książka?
Wydawnictwo: Akapit Press
Data wydania: 203
Liczba stron:267
Jest to autobiografia pisana u schyłku życia - w 1998 roku. A Irena Jurgielewiczowa miała długie i ciekawe życie. Żyła 100 lat (1903-2003)!
Przeżyła dwie wojny, bitwę warszawską znaną jako "Cud nad Wisłą". Pierwszej wojnie, odzyskaniu przez Polskę niepodległości  i bitwie warszawskiej poświęca sporo uwagi. Pojawia się też postać marszałka Piłsudskiego.

Cóż, muszę powiedzieć, że nie mogłam zmęczyć tej książki. To dziwne, bo bardzo lubię twórczość Ireny Jurgielewiczowej. Bardzo podobała mi się książka "Ten obcy", czy "O chłopcu, który szukał domu". Dużo pisze o swojej rodzinie - mamie, tacie, bracie. O szkole. Swoją autobiografię kończy opisem przystąpienia do matury i decyzją o pojęciu studiów polonistycznych. Marginalnie pojawiają się późniejsze daty (powstanie warszawskie, lata 80-te). 

Nie wspomina o książkach, które napisała. O  swojej drodze do zostania pisarką.

To była jedna z trudniejszych książek (choć nie najgrubszych), z jakimi zmierzyłam się w tym roku.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

środa, 10 grudnia 2014

Przerwa

Komputer padł. Diagnoza znajomych - dysk. Obawiam się, że mogą mieć rację.
Za tabletem nie przepadam. Głupio dzieli i zmienia wyrazy.  Cóż zostało? Czytać intensywnie. W końcu mam "Wnuczkę do orzechów".  Jest tu Ignacy, jest Józinek. Już są dorośli, zdali maturę i rozpoczynają studia. Ignacy nadal jest zauroczony Magdą. Pojawia się nowa bohaterka - Dorota Rumianek.  Poza tym trochę zmian u Borejków - przeprowadzki.

Czytałam najnowszą książkę Marcina Prokopa "Jego wysokość Longin". Zastanawiam się, czy Marcin rzeczywiście był tak psotny. No i czasem współczułam Bracholowi.  Wiele rzeczy pamiętam, bo i ja zahaczyłam o płyn Lugola. Początek podstawówki. I czy Marcin rzeczywiście miał wymyślonego przyjaciela.

Czytam także serię "Magiczne drzewo" Andrzeja Maleszki. Kolejnym tom. Skończyłam "Pojedynek". Tu magicznym przedmiotem były szachy. Czarne wyczarowywały zły czar, a białe zły. Kuki stwarza klona. Był na tyle nieuważny, że użył czarnej figury, więc jego sobowtór jest osobą złą. Przede  mną kolejny tom - gra. Już wiem, że tu magicznym przedmiotem będzie kostka.

piątek, 14 listopada 2014

Wojny dorosłych - historie dzieci

Wojny dorosłych - historie dzieci - tak brzmi podtytuł pewnej niepozornej książeczki.  Jej tytuł to "Syberyjskie przygody Chmurki"
Wydawnictwo Literatura
Data wydania: 2014
ISBN: 9788376723143
Liczba stron: 80


Prawdziwe imię i nazwisko Chmurki to Anna Szwykowska-Michalska. Jej dziadkowie byli właścicielami huty szkła "Niemen".  W tej hucie wykonano urnę, w której spoczęło serce Józefa  Piłsudskiego. O hucie można poczytać tutaj.
17 września 1939 roku do Polski wkroczyła Armia Radziecka i huta znalazła się na terytorium Związku Radzieckiego. Miało to olbrzymie konsekwencje dla rodziny Chmurki. Jej dziadek i jego brat jako "kapitaliści i wrogowie ludu" zostali aresztowani, zesłani do łagrów i pozbawieni życia. Chmurka wraz z resztą rodziny - mamą, babcią i ciocią skazane zostały na 25 lat zesłania do tajgi syberyjskiej. Wyrok ten później został anulowany. Ania w momencie zesłania miała trzy lata. Sowieccy żołnierze przed wejściem do pociągu zabrali jej lalkę. Dziewczynka ocaliła szklane jajo, które było produkowane w hucie jej dziadka. Jajko to odegra rolę w życiu Chmurki.


Jest to specyficzna książka, ponieważ opisuje życie na Syberii widziane oczami kilkuletniej dziewczynki. Co może pamiętać dziecko? Nie pamięta długiej podróży na Syberię. Dla Ani była to chwila (dzień i noc), choć w rzeczywistości podróż trwała dwa tygodnie. Nie pamięta dawnego życia w Polsce.

Syberyjskie przygody Chmurki, str. 70.

Dziecko natychmiast integruje się z mieszkającymi w okolicy dziećmi. Razem z Iliuszą robią sanki - katki. Nie powiem, jak je zrobili, ale zdradzę, że dzisiaj niewielu odważnych chciałoby jeździć na tego typu urządzeniu. Ania - w przeciwieństwie do dorosłych - z fascynacją patrzy na pojawiające się w izbie i pijące wodę z wiadra szczury.
Z pomocą majtek łapią ryby. Spotykają w tajdze dzikie zwierzęta.
Boi się Krzywej Natki, jednak przed odjazdem daje jej prezent.
W czasie pobytu na Syberii zginęła mama Ani...
Pisząc o tek książce należy także wspomnieć o kocie Korolu Katafieju Katafiejewiczu. Mieszkał on jakiś czas w syberyjskim domu Ani. Był to niezwykły kot. Miał intuicję - uciekł przed hyclami. Nie powiem, w jakim celu pojawili się oni w wiosce.

Po powrocie do Polski Chmurka nigdy nie wróciła na Syberię i nie spotkała się ze swoimi przyjaciółmi.

 Historią Ani spisała Dorota Combrzyńska-Nogala. Książkę ilustrował Maciej Szyamowicz. Bardzo szkoda, że nie ma dorosłej wersji.

Wyzwania:
- Od A do Z
- biblioteczne






piątek, 7 listopada 2014

Trochę o E.E Schmittcie

Mam dylemat z tym autorem. Niemal wszyscy słyszeli o książce "Oskar i pani Róża". Swego czasu była moda na tę książkę. Wtedy jej nie wypożyczyłam. Z kilku względów. Nie zawsze czytam to, co jest modne. No i obawiałam się tej książki. Pewnego dnia książka znalazła się we zwrotach. Wtedy ją wypożyczyłam, przeczytałam i po przemyśleniu  kupiłam.

Potem przyszła kolej na inne książki tego autora. Niektóre podobały mi się bardziej, inne mniej.

Te gorsze (według mnie) to:
- "Małe zbrodnie małżeńskie"
- "Kiki van Beethoven"
- "Moje Ewangelie" (brzmi jak apokryf. i ta gloryfikacja Judasza...)
- "Tektonika uczuć" (najchętniej udusiłabym główną bohaterkę)

Do ulubionych należą:
 - "Oskar i pani Róża"
 - "Zapasy z życiem"
 - "Moje życie z Mozartem"

Teraz doszła "Tajemnica pani Ming".

Tłumaczenie:  Łukasz Müller
Tytuł oryginału: Les Dix Enfants Que Madame Ming n'a Jamais Eus
Wydawnictwo: Znak
Data wydania:
17 lutego 2014
ISBN: 9788324025145
Liczba stron: 80


Czy można napisać ciekawe opowiadanie o jednym z najbardziej pogardzanych zawodów na świecie - "babci klozetowej"? E.E.Schmitt udowodnił, że można.

Narracja w książce jest pierwszoosobowa. Główny bohater - francuski biznesmen - przyjeżdża do Chin w interesach. Tam spotyka tajemniczą panią Ming, która opiekuje się męską ubikacją w Grand Hotelu w Yunhai. Wdaje się z nią w pogawędkę. O filozofii (pojawia się tu Konfucjusz) i o jej dziesięciorgu dzieciach.

W Chinach tak liczna rodzina jest rzadkością. Chiny stosują politykę jednego dziecka. Główny bohater podejrzewa, że jest oszukiwany. Jaka jest prawda? Tego nie zdradzę. Powiem tylko jedno. Na życie pani Ming cieniem położyła się chińska rewolucja kulturalna.
A dzieci (nie tylko pani Ming) są obecne w tej książce.

Tę recenzję napisałam na Lubimy czytać. Teraz chciałabym pogratulować tłumaczowi - Łukaszowi Müllerowi. Znam francuski. Może nie na tyle, żeby czytać w oryginale książki, ale teraz widzę, że tytuł francuski w zasadzie jest spojlerem. Polski brzmi bardziej tajemniczo. Nie zdradza fabuły. Z napięciem oczekiwałam na rozwiązanie owej tajemnicy :D.

czwartek, 6 listopada 2014

Podsłuchane...

Udałam się dziś na wycieczkę do Empiku. W końcu dziś jest premiera "Wnuczki do orzechów" M.Musierowicz i "Rzeki" E.Kiereś (córki tejże autorki).
"Wnuczkę..." znalazłam bez problemów, z "Rzeką" miałam trudności. Nie znalazłam. Albo jej nie ma, albo jeszcze nie wyłożyli. Na razie i tak nie mogę sobie pozwolić na zakup.
W dodatku w Empiku widziałam wydanie zbiorowe książki  "Mary Poppins" - też mam na nie chrapkę, a cena wysoka. I tyle innych, ciekawych książek.
Przy okazji niechcący można podsłuchać ciekawe dialogi pomiędzy klientami a pracownikami Empiku.
Pomiędzy regalami plątają się licealistki i zagadują pracownicę Empiku.

"Przepraszam, czy może pani nam polecić jakąś książkę erotyczną dla kolegi na 18-stkę"?

Nie wiem, co pani poleciła, nie śledziłam kupujących.
Ciekawe, czy kolega będzie zadowolony...

To teraz takie prezenty daje się z tej okazji...
Uprzedzę. Nie wręczać mi trylogii "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Będę złorzeczyć i zgrzytać zębami!!!
Nie mam ochoty na tego typu literaturę.

A oto wyżej wymienione nowości, które na pewno przeczytam.

Wydawnictwo: Akapit-Press 
Data wydania: 6 listopad 2014
Seria: Jeżycjada
ISBN: 978-83-62199-78-5
Liczba stron: 294


Wydawnictwo: Akapit-Press 
Data wydania: 6 listopad 2014
ISBN: 978-83-62199-35-8
Liczba stron: 234

Nie widzę powodów, by tego nie robić, czytałam większość książek M.Musierowicz (całą Jeżycjadę) i wszystkie książki Emilii Kiereś.
Przyjemnie było trzymać "Wnuczkę..." w rękach.

środa, 29 października 2014

"Z" jak Zosia

Zosia mieszka w podwarszawskich Łomiankach na ulicy Kociej. Bardzo przyjemna nazwa ulicy, prawda?
Przeczytałam dwa pierwsze tomy z serii.
 - Zosia z ulicy kociej
 - Zosia z ulicy kociej na tropie
Zosię poznajemy, gdy chodzi do trzeciej klasy.  Jej tata jest psychologiem, a mama ilustruje książki dla dzieci. Przeprowadzają się z centrum Warszawy do Łomianek.


Zosia ma zwariowaną rodzinkę. Pomijam rodziców, ale są jeszcze dwie babcie i ciocia wraz z dziećmi i psem Rufusem vel Rosołem.
Gdy mama i tata wyjeżdżają do Londynu opiekę nad nimi przejmuje zwariowana ciocia Mania.
Pomaga ona Zosi oswoić się z mieszkańcami ulicy Kociej.
Podobał mi się epizod z pogrzebem myszy i casting na twarz pająka.
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania:14 sierpnia 2012
ISBN: 9788310122681
Liczba stron: 256



Zosia zdaje do 4 klasy. Już nie uczy jej pani Wielądek, ale  Wanda Mroczna-Pęśko. W dodatku uczy matematyku. Zosia się jej boi. Przezwała ją Mroczną Pampirą. Jednak nauczycielka skrywa jakąś tajemnicę. Trochę pomoże to rozwiązać impreza integracyjna odbywająca się na  ulicy Kociej. I siostra Zosi Mania. Czekam na dalsze części i wątek pani Mrocznej-Pęśko.
W okolicy grasuje kuna. Ciocia Zosi ma zaskakujące sposoby, aby się jej pozbyć. Książka osadzona jest w czasach współczesnych, pojawia się motyw świętowania Halloween, Zosia wraz przyjaciółmi wkraczają do domu swojej wychowawczyni. A właściwie domu jej mamy.

Książka jest napisana językiem przystępnym dla dziecka. Autorka promuje czytelnictwo. Jest tam odniesienie do wielu książek z klasyki dziecięcej, np. Astrid Lindgren.
Ilustracje - mimo, że czarno-białe też są zabawne. Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Agnieszki Tyszki i sądzę, ze nie ostatnie. Chcę wiedzieć, jak się potoczyły losy Wandy Mrocznej-Pęśko. Chyba skrywa jakiś sekret. Okazuje sie, że nie jest tak niemiła i straszna, jak się Zosi na początku czwartej klasy wydawało.

Wyzwania:
- Od A do Z
- Wyzwanie biblioteczne

niedziela, 19 października 2014

Pod szczęśliwą kocią gwiazdą

Oto niepozorna książka. Według niektórych to nie jest książka. Według niektórych książką można nazwać publikacje liczącą więcej, niż 600 stron. Według niektórych Osoba dorosła nie powinna czytać książek przeznaczonych dla dzieci dla siebie. Cóż...
Nie zgadzam się z żadną z tych opinii.

Wydawnictwo Dreams
Data wydania: 2009
ISBN: 978-83-932877-1-0
Liczba stron: 120
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 1989
ISBN: 83-7023-052-0
Liczba stron:115




Nie wiem, dlaczego wypożyczyłam tę krótką, niepozorną książkę. Bo na okładce był kot? Być może.
Wypożyczyłam wersję beżową. Po jej przeczytaniu nabrałam ochoty  na zapoznanie się z niebieską wersją. Chciałabym porównać ilustracje. Nie wiem czemu, ale mam przeczucie, że pierwsze wydanie bije to moje (trzecie) na głowę. Lubię kolor niebieski i tamta kicia bardziej do gustu mi przypadła.
Wydanie, które miałam jest bardziej nowoczesne. I nie przeczę - że ciekawie ilustrowane. Zależy, co kto lubi, prawda?

Grażyna Strumiłło-Miłosz jest bratową Czesława Miłosza. Opisuje przygody kotki Frygi. Ponoć są to autentyczne historie.

Jestem skłonna dać tym słowom wiarę. Przygody Frygi są realne.
Biedna Fryga. Kilka razy o mało nie straciła życia. Wlazła do pralki automatycznej. Od śmierci uratowała ją interwencja drugiej kotki, która wskoczyła na pralkę i zaczęła przeraźliwie miauczeć. Pralkę wyłączono w ostatniej chwili. Ta przygoda niewiele kotkę nauczyła, bo potem wlazła do piekarnika. Ponad to - przestraszyła włamywaczy. To dzięki temu została w domu, w którym był już inny kot. Autorka planowała oddać Frygę. Inną ciekawą przygodą jest wyprawa za granicę. Jako pasażerka na gapę.
Jeden z rozdziałów dotyczy dręczenia zwierząt. Frygę zaatakowali chłopcy i wyrzucili ją z trzeciego piętra. Kotka wypadek przeżyła.


Fryga jest kotką, która nie ma połowy ogonka i ma dwukolorowe oczy. Jedno z nich jest niebieskie. Autorka misze, ze w nocy jej oczy przypominają sygnalizację uliczną. Jedno z nich świeci na czerwono, a drugie na zielono.
Chciałabym poznać dalsze dzieje Frygi. Nawet, jeśli miałoby to być smutne zakończenie.

Inne i bardziej szczegółowe przygody Frygi są w tek krótkiej książce, którą wszystkim polecam :)
Nie żałuję, że książkę wypożyczyłam (zawsze to można kolejną pozycję w wyzwaniu bibliotecznym odhaczyć ;) ). Dowiedziałam się, że w rodzinie Miłoszów nie tylko Czesław był tak utalentowany. Choć niewątpliwie tylko on dostał Nagrodę Nobla.

czwartek, 2 października 2014

Kobiety nie bij nawet kwiatem...

Tłumaczenie: Simbierowicz Lidia
Tytuł oryginału: My feudal lord
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 6 czerwca 2012
Liczba stron: 368

"Lekarzowi powiedziałam, że spadłam ze schodów..."

Mustafa Khar to potwór. Nie tylko dlatego, że znęcał się nad zwierzętami. Za nieposłuszeństwo zbił niesfornego psa. Także dlatego, że:
- Bił żonę. Nawet wtedy, gdy była w ciąży.
- Raz podtopił półtoraroczną córeczkę, tylko dlatego, że marudziła w czasie kąpieli.
- Uprowadził dzieci.
- Zmusił żonę do współżycia tuż po operacji macicy.
- Romansował i współżył z trzynastoletnią siostrą swojej żony. Zapłacił za jej aborcję. Adila była wtedy prawie 4 razy młodsza od niego!
- Służącą traktował jak podczłowieka.


Nie będę wyliczać innych dokonań Mustafy. Nie będę opisywała w jaki sposób dręczył Tehminę. Kto chce się dowiedzieć więcej - niech sięgnie po książkę.

Jedna osoba napisała, że Tehmina sama zawiniła. Rozwiodła się z pierwszym mężem. Wzięła ślub z dwa razy starszym od niej Mustafą i wiele lat tkwiła w toksycznym związku.  Nie wiem, jak wielka jest wina Tehminy. Wiem jedno. Nic nie usprawiedliwia przemocy. Nic nie usprawiedliwia podniesienia ręki na ciężarną żonę. Nawet na kochankę.  Kiedyś przeczytałam wiersz - aforyzm. Całość wyleciała mi z głowy. Zapamiętałam jeden wiersz. "Kobiety nie bij nawet kwiatem...".

poniedziałek, 15 września 2014

Rodzina, rodzina...

"Lepiej jest wychować szczęśliwą fryzjerkę, niż nieszczęśliwą noblistkę..." (s. 92)


Wydawnictwo: Czerwone i Czarne
Data wydania: 16 kwietnia 2014
ISBN: 9788377001479
Liczba stron: 288


Coś w tym powiedzeniu jest.

Nie mam uprzedzeń czytelniczych. Mogę czytać książki niezgodne z moim światopoglądem. O ludziach kontrowersyjnych. Do takich osób z pewnością należał generał Wojciech Jaruzelski. Nie będę go oceniać. Nie pamiętam wybuchu stanu wojennego.
Wojciech Jaruzelski miał rodzinę. Żonę i córkę. Rodziców się sobie nie wybiera. A życie pani Moniki z pewnością było naznaczone przez to, kim był jej ojciec.
Nie wiedziałam, że Monika Jaruzelska próbowała popełnić samobójstwo. I nikt z rodziny nie spytał jej "Dlaczego". Książka rozpoczyna się od tego zdarzenia.

Jaka była rodzina pani Moniki? Jak wygląda życie dzieci znanych rodziców?


"Maria Dygat w Rozstaniach napisała, że dzieci znanych ludzi są zazwyczaj skazane na drugorzędność. Zgadzam się z nią.Najczęściej tak jest. Moja siła polegała na przetrwaniu przy tak silnych dwóch osobowościach, jakimi byli rodzice. Polegała na byciu w rodzinie postacią drugoplanową. Jednak im więcej milczałam, byłam w ukryciu, tym więcej widziałam, słyszałam i analizowałam. Zza kulis widać więcej, niż ze sceny" (s. 314)

"Z perspektywy czasu widzę, że jako rodzina byliśmy tróją samotnych, nieszczęśliwych ludzi. Kiedy otaczali nas inni, czasem oddani, czasem pochlebczy, a czasem po prostu serdeczni, poczucie samotności na chwilę znikało. Dopiero w domu, gdy tylko zamykały się za nami drzwi, czuło się, jak bardzo jesteśmy osobni. Troje ludzi na trzech bezludnych wyspach. Szczególnie w latach 80. Każdy na swój sposób zamknięty w swoim cierpieniu. Prawdziwym czy urojonym - teraz to już nieważne. Nikt nikogo nie wspierał, nie starał się wysłuchać. Zresztą jak można było wysłuchać, skoro nikt się nie chciał zwierzać. Nikogo nie oskarżam, ja też nie próbowałam pomóc. Może byłam za młoda, może zbyt rozżalona, a może też zbyt egocentryczna. Być może wszystko naraz. Nie wiem" (s. 23) - pisze Monika Jaruzelska w "Rodzinie".

Książkę oceniam pozytywnie. Dobrze się ją czyta. Pani Monika pisze o swoich rodzicach. Troszczy się o nich.
Wspomina narodziny synka, Gucia. Przeżyła strach o to, czy synek urodzi się zdrowy.
Nie podobały i się fragmenty o wywoływaniu duchów - pani Monika otarła się o okultyzm.

Trochę jej współczuję. Ciągle słyszała od rodziców, że być może sobie nie poradzi z wychowaniem synka, itp.


"Rodziców się sobie nie wybiera. Dzieci zresztą też nie. Można je sobie wychowywać, ale i tak rodzą się z własnym DNA, w którym są nasze geny, geny dziadków, pradziadków... Jednak każdy jest osobnym bytem" (s. 311)

Pani Monice życzę, by jej synek wyrósł na szczęśliwego człowieka.

sobota, 6 września 2014

Most do Terabithii

"- Jedno słówko, pani - rzekł, wracając od kominka i kulejąc przy tym z bólu. — Jedno słówko. Wszystko, co powiedziałaś, jest prawdziwe, i wcale bym się nie dziwił. Taki już jestem, że lubię wiedzieć najgorsze, a wtedy staram się zachować twarz, jak potrafię. Nie będę więc zaprzeczał temu, co powiedziałaś. Ale mimo to trzeba jeszcze powiedzieć jedno. Przypuśćmy, że my naprawdę tylko wyśniliśmy albo wymyśliliśmy sobie te wszystkie rzeczy: drzewa i trawę, słońce i księżyc, gwiazdy i samego Aslana. Przypuśćmy, że tak jest. Ale jeśli tak, to mogę tylko powiedzieć, że te wymyślone rzeczy wydają mi się o wiele bardziej ważne niż tamte prawdziwe. Przypuśćmy, że ta wielka czarna dziura, twoje królestwo, JEST prawdziwym światem. No cóż, muszę wyznać, że to bardzo żałosny świat. To bardzo zabawne, kiedy się o tym pomyśli. Jeśli masz rację, to jesteśmy tylko dziećmi, które sobie wymyśliły zabawę. Ale czworo bawiących się dzieci może stworzyć fantastyczny świat, który sprawia, że twój prawdziwy świat staje się pusty ".

Tłumaczenie: Maria Skarbińska
Tytuł oryginału: Bridge to Terabithia
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 6 marca 2007
ISBN: 9788310112828
Liczba stron: 238



Sięgając po książkę "Most do Terabithii" trochę czego innego się spodziewałam. Myślałam, że będzie to kolejna książka o tajemniczej, magicznej krainie. Tymczasem nie jest to książka z gatunku fantasy.
Tymczasem jest to książka o dwojgu dzieciach, które wymyśliły sobie tajemniczą krainę - Terabithia.
Aby tam dojść trzeba przeprawić się przez strumień. Pomaga w tym uwiązana do drzewa lina.
Krainą tą włada dwoje dzieci - Jess i Leslie. Mają po 10 lat. Na co dzień uczęszczają do jednej z amerykańskich szkół.
Życie Jesego nie jest łatwe. Mieszka w amerykańskiej wiosce. Ma cztery siostry. Codziennie musi wydoić krowę. Jest i przykra, szkolna rzeczywistość. W szkole trzeba walczyć o byt. Starsi uczniowie znęcają się nad młodszymi. Życie Jessego zmienia się, gdy do pobliskiego domu sprowadza się bogata  rodzina z dużego miasta wraz ze swoja córką - Leslie.

Nie chcę streszczać książki, ale popłakałam się na końcu.

Leslie wspomina o Aslanie i "Opowieściach z Narnii", więc dlatego we wstępie nawiązałam do dzieła C.S.Lewisa. Książkę wypożyczyłam z biblioteki.

czwartek, 4 września 2014

Znani Polacy

Czytując blogi zauważyłam, że bardzo popularne są różnorakie wyzwania i łańcuszki. Zasadniczo nie przepadam za nimi. Ściągnęłam jedną zabawę - XX wiek w książkach.
Aktualnie uczestniczę w dwóch wyzwaniach - "wyzwanie biblioteczne" i "od A do Z".
Źle mi idzie ze Żbikiem - czyli czytaniem polskich i skandynawskich kryminałów. Wyzwanie biblioteczne i wyzwanie "od A do Z można połączyć. Tak zrobiłam. Zobaczyłam w bibliotece książkę, która mnie zainteresowała z kilku względów. Jej tytuł rozpoczyna się na wymaganą w tym miesiącu literkę "w". I jest o niebie, a ja lubię patrzeć w niebo. Jej tytuł brzmi: "Wędrując po niebie z Janem Heweliuszem" autorstwa  Anny Czerwińskiej-Rydel.

Wydawnictwo: Muchomor
Data wydania: 2011 
ISBN: 9788389774446
Liczba stron: 93

Jest to biografia Jana Heweliusza w zarysie (krótka, nie obejmuje wszystkich szczegółów) przeznaczona dla młodych czytelników. Mimo to - nie żałuję, ze po nią sięgnęłam. Niewiele wiedziałam o znanym, polskim uczonym. Oprócz astronomii zajmował się jeszcze browarnictwem. Było to wolą ojca, tak samo jak wysłanie Jana na studia prawnicze. Niemniej jednak Jana zawsze interesowało niebo i to, co się na nim znajduje. Próbował godzić te zajęcia.

W jego życiu nie brakowało dramatycznych wydarzeń - śmierć pierwszej żony, syna czy pożar dostrzegalni, czyli obserwatorium. Jest trochę danych na temat kosmosu, planet w naszym Układzie Słonecznym. Są i polscy królowie (Jan Kazimierz i Jan II Sobieski), którzy odegrali rolę w życiu Jana Heweliusza. Wiecie co to jest Kapella? Albo Cynozura? Te informacje można znaleźć w książce. Najmniej podobały mi się niektóre ilustracje w książce, ale lekturę oceniam pozytywnie. I mogę ją polecić.

Książka jest częścią trylogii o wybitnych gdańszczanach. Kolejne książki z cyklu przedstawiają takie osoby, jak Daniel Fahrenheit i Artur Schopenhauer. Ich jeszcze nie czytałam. Tak, wiem. To Niemiec i Holender. Ale urodzili się w Gdańsku. Sam Jan Heweliusz również pochodził z niemieckojęzycznej rodziny.

Cynozura to imię papugi Jana Heweliusza. Ale nie tylko ;)

niedziela, 24 sierpnia 2014

Powrót do dzieciństwa

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 1983
ISBN: 8310094698
Liczba stron: 265

Lubię wracać do lat dziecinnych. Ta książka jest jedną z pierwszych, z jaką się zetknęłam. Na początku czytała mi ją mama czy babcia. Później ja sama.
Jest już kompletnie zużyta, brakuje okładek.
Nie zawsze mam czas czytać. Aktualnie mam znowu pod opieką ośmiolatka. Pozostają kradzione chwile, w których można wrócić choć do jednej baśni. A jest tu ich trochę.
Jest tu Hanna Januszewska ("O Bartku doktorze")
Jest i patron mojego liceum - Józef Kraszewski ("Kwiat paproci", "Z chłopa król")
Janina Porazińska ("O dwunastu miesiącach", "Siostra siedmiu kruków", "Popieluszka", "Szklana Góra")
Gustaw Morcinek ("O tym, jak głupi Zeflik był mądrym Zeflikiem", ("O tym, jak jeden chłop miał trzech synów", "O tym, jak owczarz ukarał ciekawą babę").

Kto z nas nie słyszał o kwiecie paproci? Znalezienie kwiatu Jacusiowi szczęścia nie przyniosło. Czasem zastanawiam się, co stałoby się, gdyby Jacuś podzielił się pieniędzmi z rodzicami?
A jak my postąpilibyśmy na miejscu Jacusia?

Lubiłam opowiadanie o Zefliku, który zabija smoka, poślubia królewnę i ratuje braci zamienionych w kamień.

Ciekawa jest bajka o owczarzu, który rozumiał mowę zwierząt. Często podśmiewał się słuchając mowy zwierząt. Nie mógł tego zdradzić - konsekwencją tego byłaby jego śmierć. Niestety, nie rozumiała tego ciekawa  żona owczarza i chciała poznać sekret męża. Jak sobie owczarz poradził? Przeczytajcie bajkę.

Z przyjemnością wracam do tej książki. Kiedy mam chandrę i nie tylko. Wróciłam do tych bajek w ramach wyzwania "od A do Z"

środa, 6 sierpnia 2014

Nie tylko o kotach

Bardzo lubię koty. Psy zresztą też. Nic więc dziwnego, że książki o tych zwierzętach przyciągają moją uwagę.

Wydawnictwo: Literatura
data wydania: 2013 
ISBN: 9788376722092
Liczba stron: 80

Nic więc dziwnego, że ta książka przykuwała moją uwagę. Trochę bałam się ją wypożyczyć, bo lata swoje mam i "CO LUDZIE POWIEDZĄ"?
Ale żyje się raz. A ludzie niech gadają.


Jest to książka o kotach. Ale nie tylko o kotach. Rodzą się koty - Księżniczka, Śmietanka, Król Lew, Pan Pierdołka, Fufcio-Kabaczek. Kotki psocą, a potem znajdują domy.
Co jest jeszcze oprócz kotów? Jest też letnia chatka babci i dziadka. Nie ma w niej telewizora, a laptop służy tylko do pisania. Jest kominek, w którym można rozpalić ogień.
Jest ogródek, a w nim tajemnicza Pani Potworka. Do domu trafiają ptaki - mała wronka. Strych (dach jest kryty słomianą strzechą) także ma swoich lokatorów. Z tymi raczej nie chciałabym mieć do czynienia ;)
Domek zimą jest pusty. Włączający się alarm zwiastuje...
Tymczasem firma ochroniarska zdaje relację "nic nie jest uszkodzone, brak śladów włamania". 
Dom odwiedza tajemnicza Istota. To jej ruch uruchomił alarm i napędził właścicielom strachu.
Wszystko to pięknie ilustrowane. Autorem ilustracji jest Mikołaj Kramer.

Czy to wszystko można zobaczyć na wsi? Nie. Sama autorka pisze:

„Jeśli ktoś myśli, że by zobaczyć zwierzęta, trzeba pojechać do ogrodu zoologicznego, to bardzo się myli. Jest ich pełno dookoła nas. Trzeba być tylko spokojnym, uważnym i dobrze się wszystkiemu przyglądać i przysłuchiwać”.

Właśnie. Mieszkam dość daleko od morza, a widziałam mewę-śmieszkę. Często widuję jeże i bociany. I mnóstwo innych ptaków.

Książka przeczytana (nie tylko) w ramach wyzwania bibliotecznego.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Gdy wali się świat...



Wydawnictwo: Poligraf
Data wydania: 16 lipca 2011
ISBN: 978-83-62752-47-8
Liczba stron: 300


Katarzyna miała wszystko. Dzieci, dobrze płatną pracę. Trochę gorzej było z mężczyznami – było ich kilka w jej życiu. Była związana ze znanym muzykiem. Nie martwiła się o przyszłość. Nie odkładała pieniędzy.

Przypadkowe upadki, trudności z poruszaniem i w końcu straszna diagnoza. Stwardnienie zanikowe boczne. Choroba, na którą nie ma lekarstwa. 
Ze sprawnej, czerpiącej garściami z życia kobiety Katarzyna staje się osobą całkowicie zależną od innych. Sama nie może się nawet przewrócić, trudno ja zrozumieć.  W razie potrzeby nie może nikogo zawołać. Umysł ma w pełni sprawny, czego nie wszyscy są świadomi.
Nawet dzieci się złościły opiekując się niepełnosprawną mamą.
Okropne są  te epizody szpitalne, kiedy Kasia leżała naga, a szpitalu są akurat studenci. Nikt nie wpadł na to, żeby ją przykryć.
Przychodząca do domu opiekunka dziwiła się, że Kasia chce być sama w toalecie.
Kasia nieźle zarabiała. Teraz dostaje rentę w wysokości... - tyle, gdy była zdrowa zarabiała w 3 dni.
Na diagnozę czekała trzy lata.
Niemal tyle samo czekała na specjalistyczny komputer umożliwiający jej pisanie głową (Kasia nie mogła ruszać rękami).
Jest tu trochę rozważań o Bogu. Ale nie bójcie się, Kasia nie jest ortodoksyjną katoliczką.
O Katarzynie i jej książce usłyszałam w telewizji, bodajże w programie "Ekspres Reporterów".
Niestety, historia nie ma happy endu. Katarzyna Rosicka-Jaczyńska zmarła 16 listopada 2012 roku.

Książka uczy, że zdrowie nie jest dane raz na zawsze. Na niektóre choroby zapadają dojrzałe osoby.

Nikt nie zasłużył na taką chorobę. Dlaczego ja? A dlaczego nie ja? - rozważa Kasia.
"Gdyby Bóg powiedział mi: uwolnię cię od choroby, tylko wskaż osobę, która za ciebie będzie chorować, kogo bym wskazała? Czyje dziecko pozbawiłabym matki? Którym rodzicom kazałabym patrzeć na nieuniknioną agonię ich dziecka? Nie ma takiego wyboru."

Film o Kasiu można obejrzeć tutaj.

Książka przeczytana w ramach wyzwania bibliotecznego.