Wczoraj byłam w hipermarkecie X. Nazwy nie wymienię. Nie mogłam wejść do środka, bo miałam torbę - kontenerek (zamkniętą) ze zwierzakiem. Wracałam od weterynarza, a nie jestem na tyle głupia, żeby po stoisku spożywczym chodzić ze zwierzęciem, nawet, jeśli zwierzę jest w torbie.
Po zakupy poszła mama, ja zaś przykucnęłam (usiadłam na podłodze) przy znajdującym się w pobliżu kiosku, na przeciw przechowalni. Wyciągnęłam książkę i zaczęłam czytać. Po około 15 minutach pojawiła się ochrona. Do osoby ważącej mniej, niż 45 kilo podeszły dwie osoby. Przeszkadzałam? Źle się zachowywałam? Zagrożenie dla bezpieczeństwa stanowiłam? Może markowych ubrań nie mam, ale na obszarpańca nie wyglądam. Trochę przykra sytuacja dla mnie była.
PS 1. Jest zima. łagodna co prawda, ale zima. A na parkingu, czy obok popielniczek z petami oczekiwać na kogoś nie zamierzam. W hipermarketach jest sporo miejsca, gdzie można się na chwilę schronić.Usiąść/postać i nie przeszkadzać nikomu.
PS 2. A co czytałam?
"Zwiadowców". Dokładnie 6 część - Oblężenie Macindaw.
Tytuł oryginału: Rangers Apprentice. The Siege of Macindaw.
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania:
16 czerwca 2010
ISBN: 9788376860183
Liczba stron: 380
|
Jakoś wciągnęłam się w sagę.
Bardzo dziwna sytuacja. A co konkretnie Ci powiedzieli? Że nie możesz w tym miejscu czytać?
OdpowiedzUsuńPewnie wydało im się podejrzane, że zbyt długo siedzę w jednym miejscu. Aż dwie osoby do mnie podeszły. Powiedziałam, że na kogoś czekam, bo nie mogę wejść do sklepu z kotem. Powiedzieli OK. Ale zdenerwowałam się lekko, zniesmaczyła mnie ta sytuacja.
UsuńNastępnym razem strzelę focha, a co! Kiedyś strzeliłam w spożywczym - pani nie chciała sprzedać świeżych winogron - powiedziała, że musi najpierw nadpsute sprzedać. Zostawiłyśmy z mamą pełny koszyk i wyszliśmy ze sklepu bez dokonania zakupów.
Przy większych zakupach radzę sprawdzać paragon, bo niestety zdarzają się oszustwa. Znajomą kilka razy oszukali.
To faktycznie niemiła sytuacja. Co im przeszkadzało, że ukucnęlaś sobie i czytałaś, naprawdę tego nie rozumiem...
OdpowiedzUsuńJa też nie rozumiem.
Usuń